Violetta Villas nie była kim opisuje się na prawo i na lewo, że była. Violetta Villas, przede wszystkim, była bardzo dobrym człowiekiem. Była bardzo uczuciowa i wybitnie wyrozumiała. Miała też swój charakter, jak my wszyscy mamy nasz własny. Zdarzyło sie niejednokrotnie, że jej charakter nie poszedł w parze z chakterem innej osoby lub innych osób. Była kobietą uczynną, uwielbiajacą pomóc innym potrzebującym (z których wielu pózniej odpłaciło jej niewdzięcznością, chociaż wdzięczności od nikogo nigdy nie oczekiwała), była bardzo serdeczną, przyjazną i nieco przesadnie religijną. Była zdecydowaną dewotką swiętego Franciszka z Asyżu, prosząc i oddajac się opiece Jezusa Chrystusa. To ostatnie przeczy wszelkim bezlitosnym plotkom wypuszczanym bardzo często w obieg w światku artystycznym i ogólnie społecznym. Jednym z najbardziej wrednych zródeł plotek i przeróżnych szczególnie nieładnych opowiastek na temat artystki, w konkluzji, był i jeszcze jest pewien niespełniony dziennikarz, o którym szerzej trzeba będzie wspomnieć wielokrotnie, choć to nic przyjemnego... Syn Pani Villas, a przede wszystkim synowa, też nie są najlepiej sytuowani w całej tej, niejednokrotnie, smutnej historii. I będzie tak, z pewnością, dopóki - lub aż - cała historia w końcu się wyjaśni. Oby się wyjasniła jak najszybciej i ulokowała każdą ze skłóconych stron w przysługującym miejscu. O to niezbyt dobre usytuowanie Krzysztofa Gospodarka i jego żony postarała się Elżbieta Budzyńska. Budzyńska oskarża syna Violetty Villas, Krzysztofa Gospodarka, a syn Pani Villas, Krzysztof Gospodarek oskarża Budzyńską. Dojdziemy do tego...
Violetta Villas nie była oczerniana w takim samym stopniu przez inne Panie, jak przez Panów. Najczęściej mężczyzn czujących takie, czy inne, skryte przede wszystkim, pożądanie wobec artystki (obiecując samym sobie niejednokrotnie absolutnie niestworzone ewentualne fantazje) bardziej niż szybko zdawali sobie sprawę, że z nią to nie jest takie proste albo że, całkiem po prostu, nie da rady. I widząc, i wiedząc, że nic z tego nie będzie, najczęściej od natychmiast zaczynali mówić z nienawiścią o niej, między innymi często, że jest głupia, że jest włochata z tysiacem bardzo tanich i źle wpiętych tresek, że jest nieprzyjemna, że jest dziwnej rasy, że jest zbyt bezczelna, że jest paskudna, że smierdzą jej nogi i pachy, że... cuda niewidy... CUDA NIEWIDY... Jedynie nie napotkałem, żeby któryś z tych "wielkich Panów" powiedział i to po to, żeby niczego już nie brakowało, że się zesmrodziła w jego obecności. I też, że wyje, jak ten jeleń ze swedziączką na rykowisku. Jakby to lepiej zrozumieć? Być może, i krótko, tak w streszczeniu... "Miałeś wobec niej pewne zamiary wyobrażone jednostronnie tylko przez siebie samego, dobry człowieku!... ale ponieważ nie uległa, nie mogłeś jej "zahaczyć" na sposób, w jaki usiłowałeś, nie wyszło, więc, zacząłeś opowiadać o niej wszystko, co najgorsze, bezlitośnie, nigdy nie przejmując się tym, że oczerniasz ją w sposób kłamliwy, bo przez ciebie jedynie wymyślony..." Gdy całkiem przypadkiem, czasami, takie czy inne plotki trafiły do osoby nieprzychylnej artystce, natychmiast były propagowane i najczęściej z nowymi pikantnymi dodatkami, które wcześniej nie istniały... Podłość ludzka nie zna granic, jeszcze bardziej jeśli jej składnikami są takie uczucia, jak zawiść i zazdrość! I nawet chęć zarobku: bywało że ktoś komuś powiedział "dam ci to, ale jeśli powiesz o niej to i to, i tamto też" Violetta Villas nie była plotkarką, nie nawidziła plotek, gdyż zawsze uważała, ze mówić o kimś nieładnie, źle to bardzo niedobra cecha ludzkiego charakteru. Jeszcze gorzej jeśli mówisz o kimś to i tamto i w rzeczywistości go nie znasz. Albo malutko o nim wiesz. Była zdania, zawsze, że zamiast mówić o kimś źle, nieładnie, niemile czy nieprzyjemnie, jest lepiej w ogóle nic nie mówić. Po co rozsiewać niestworzone historie, nigdy nie wiadomo czy, prawdziwe, a poza tym po co i w jakim celu je rozsiewać? Jak łatwo jest kogoś skrzywdzić. Jak to nieładnie, jaka bezduszność... Brak szacunku i... brak osobistej elegancji. Przecież wszyscy, w taki czy w inny sposób, mamy nasze własne sekrety, mamy prawo je mieć. Dlaczego nie? Wyjawienie sekretu wbrew czyjejś woli jest czymś bardzo okrutnym. Sekret znika, przestaje być sekretem. A jeśli nawet często i podstępnie ktoś usiłuje ukraść ci twój własny sekret lub już go ukradł i nawet o tym nie wiesz, wierząc, że nie mógłby być do takiego czegoś zdolnym? Co jest lepsze być szczerym, czy też lepiej być nieszczerym? Wierzyć ludziom, czy też im nie wierzyć? Niejednokrotnie ubolewała nad tym, że ludzie wolą mówić o innych tylko o paskudnych i brzydkich sprawach, ale w momencie, gdy trzeba byłoby powiedzieć coś pozytywnego, coś bardzo przyjemnego, coś wesołego... wtedy ludzie natychmiast milkną. Ludzi jakby nie interesowało mówić o innej osobie dobrze, przeciwnie, o ile bardziej podle i źle, o tyle lepiej. Rozumiała doskonale takie sytuacje, gdyż ona sama niejednokrotnie dowiadywała się o sobie samej niestworzonych rzeczy i... często bardzo cierpiała z tego powodu. Mówiła: wobec nieprawdy jest tak trudno walczyć... "No, człowieku, przecież to nieprawda, no tak, ale cóż ja mogę zrobić?"
Violetta Villas nie miała problemów z tak zwaną "tremą" przed wyjściem na scenę, gdyż była i czuła się artystką "w każdym momencie". Jedyne, co napełniało ja niewatpliwą tremą, były bezlitosne i z paskudnymi zamierzeniami opowieści i plotki, które latały jak nietoperze wokół niej. "Musisz wyjść na scenę z przepięknym uśmiechem, z serdecznością, na którą każda publiczność sobie zasługuje, zaśpiewać tej publiczności, która jednak tak cię kocha, ale czując, jednocześnie, ze wewnątrz twojego ciała, twojej duszy jest coś, co do ciebie nie pasuje, bo ci ciąży tak okropnie. Tryskać radością i być obolałą z cierpienia wewnątrz jednocześnie, starając się za wszelką cenę, żeby nikt tego nie postrzegł. A to nie zawsze jest takie łatwe i wcale nie takie proste...
Jak pięknie o Violetcie Villas się wypowiada Pani Irena Santor, Pani Halina Kunicka i wiele innych, wcale nie mniej popularnych polskich piosenkarek bardzo kochanych przez polską publiczność, nawet uwielbianych, które niejednokrotnie kilka minut wcześniej lub nieco pózniej, według kolejności, śpiewały swoje piosenki na tej samej scenie, co Violetta Villas. Wiesław Gołas, popularny aktor, Tomuś z Czterech Pancernych i psa, czy aktor-kolega Violetty w filmie tytułowanym "Dzięcioł" i z innych wspólnych prac, Bohdan Łazuka, wypowiadają się o Violetcie tak mile, że wiele innych artystek pragnęłoby, żeby o nich tak też mówiono. Violetta Villas, jest bardzo możliwe, że miała swoje humory, ale zawsze one miały swoją przyczynę, o czym najczęściej nikt nie wspomina. Bezczelne szarpanie ją za włosy... Dojdziemy do tego... Koniecznie należy wspomnieć, że w sumie Violetta była przeogromnie koleżeńska i przyjazna, a temu nie tak łatwo, żeby mógł kto zaprzeczyć. Chyba że jakąś nową, kolejną wymyśloną opowiastką... Jest przecież tylu znawców życia Violetty Villas, tyle książek nagle napisanych, w których sednem sprawy jest, żeby je sprzedać, a nie faktyczne, prawdziwe kulisy życia artystki. Na ile jak najbardziej makabryczne szczególy się opisuje, na tyle lepiej sprzedaje się książkę. Ludzie, w dzisiejszych czasach uwielbiają horrory... Piszą o niej nawet ludzie, którzy jej w ogóle nie znali za życia lub nawet, być może, nie wiedzieli, że istniala. Ale piszą jak prawdziwi eksperci, znawcy życia Violetty Villas, którzy nagle znają jej życie lepiej niż ona sama. I jedynie dodać tutaj, że Violetta przed nikim się nie ukrywała, zawsze była tam, w Lewinie Kłodzkim, i zawsze można było z nią porozmawiać, chociażby zbliżając sie do płotu, który nigdy nie był aż tak wysoki, żeby nie móc widzieć sie twarzami. Przecież o tym wszystkim wiedzieli doskonale wszyscy ci ludzie, którzy jej podrzucali swoje niechciane w domu koty lub psy. Przez siatkę przerzucano bardzo często też nawet śmieci.
W tym Blogu zadedykowanym w całosci tej niepowtarzalnej artystce, chodzi jedynie o artystkę, o jej życie, o jej karierę... Chodzi o to, żeby poznać ją, jaką była i z tej najlepszej strony. A nie z tej diabelskiej, którzy już wszyscy znają z wielorakich publikacji. Tutaj nie chodzi o to, czy wypiła pięćdziesiątkę, czy też setkę, gdyż to nie jest to, co jest najważniejsze. Chodzi o wartosć artystyczną kobiety, której życie nie było usłane różami, ale, jednak była wielką artystką. Nie chodzi o to, żeby ją sponiewierać, tylko poznać ją, niestety, już posmiertnie od strony, za którą dużo ludzi ją kochało, a nawet uwielbiało. Przeto w tym Blogu trudno będzie znaleźć informacje napisane na "chybił trafił", tylko te, które są jej odzwierciedleniem. Nigdy nie będę Violetty Villas demonizował, gdyż, według mnie, nigdy sobie na to nie zasłużyła i nie jest to absolutnie nikomu potrzebne, a poza tym jest już tyle ludzi, którzy zajmuja się tym demonizowaniem i wygląda, przynajmniej, że dosć fachowo. Mówić o czyichś brudnych nogach nie znaczy, że ten ktoś choć faktycznie i w tej chwili ma je brudne, nie ma godności. Brudne nogi można umyć, będa czyste, a temat o brudzie przestanie mieć rację bytu. I nawet może znaleźć się ktoś, kto powie uparcie: "No tak, ale były brudne".
Violetta Villas była człowiekiem, nie była rupieciem.
Gdy bardzo potrzebowała pomocy, a potrzebowała jej bardzo,
nie było nikogo...
Wielka artystka, która rzeczywiście przejmowała się losem zwierząt, które zostały porzucone przez innych "dobrych ludzi", zwierząt, których nikt nie chciał...
I jeszcze jedno, bardzo ważne: Na większości publicznych występów Violetty Villas - jeśli nie na wszystkich - gdy zaprezentowana uprzednio artystka wychodziła na scenę, publiczność oklaskując ją, podnosiła się, wstawała natychmiast na nogi i jeśli tak się dzieje, jeśli publiczność reaguje w taki sposób, to dlaczego? ...Wiedząc o tym wielu cwaniaków się kapnęło, że była wspaniałym haczykiem na zapewnienie publiczności na jakimkolwiek wydarzeniu...
Ludzie zapełniali sale, bardzo ogromne sale...
Do tego też dojdziemy.
Violetta Villas nie miała problemów z tak zwaną "tremą" przed wyjściem na scenę, gdyż była i czuła się artystką "w każdym momencie". Jedyne, co napełniało ja niewatpliwą tremą, były bezlitosne i z paskudnymi zamierzeniami opowieści i plotki, które latały jak nietoperze wokół niej. "Musisz wyjść na scenę z przepięknym uśmiechem, z serdecznością, na którą każda publiczność sobie zasługuje, zaśpiewać tej publiczności, która jednak tak cię kocha, ale czując, jednocześnie, ze wewnątrz twojego ciała, twojej duszy jest coś, co do ciebie nie pasuje, bo ci ciąży tak okropnie. Tryskać radością i być obolałą z cierpienia wewnątrz jednocześnie, starając się za wszelką cenę, żeby nikt tego nie postrzegł. A to nie zawsze jest takie łatwe i wcale nie takie proste...
Jak pięknie o Violetcie Villas się wypowiada Pani Irena Santor, Pani Halina Kunicka i wiele innych, wcale nie mniej popularnych polskich piosenkarek bardzo kochanych przez polską publiczność, nawet uwielbianych, które niejednokrotnie kilka minut wcześniej lub nieco pózniej, według kolejności, śpiewały swoje piosenki na tej samej scenie, co Violetta Villas. Wiesław Gołas, popularny aktor, Tomuś z Czterech Pancernych i psa, czy aktor-kolega Violetty w filmie tytułowanym "Dzięcioł" i z innych wspólnych prac, Bohdan Łazuka, wypowiadają się o Violetcie tak mile, że wiele innych artystek pragnęłoby, żeby o nich tak też mówiono. Violetta Villas, jest bardzo możliwe, że miała swoje humory, ale zawsze one miały swoją przyczynę, o czym najczęściej nikt nie wspomina. Bezczelne szarpanie ją za włosy... Dojdziemy do tego... Koniecznie należy wspomnieć, że w sumie Violetta była przeogromnie koleżeńska i przyjazna, a temu nie tak łatwo, żeby mógł kto zaprzeczyć. Chyba że jakąś nową, kolejną wymyśloną opowiastką... Jest przecież tylu znawców życia Violetty Villas, tyle książek nagle napisanych, w których sednem sprawy jest, żeby je sprzedać, a nie faktyczne, prawdziwe kulisy życia artystki. Na ile jak najbardziej makabryczne szczególy się opisuje, na tyle lepiej sprzedaje się książkę. Ludzie, w dzisiejszych czasach uwielbiają horrory... Piszą o niej nawet ludzie, którzy jej w ogóle nie znali za życia lub nawet, być może, nie wiedzieli, że istniala. Ale piszą jak prawdziwi eksperci, znawcy życia Violetty Villas, którzy nagle znają jej życie lepiej niż ona sama. I jedynie dodać tutaj, że Violetta przed nikim się nie ukrywała, zawsze była tam, w Lewinie Kłodzkim, i zawsze można było z nią porozmawiać, chociażby zbliżając sie do płotu, który nigdy nie był aż tak wysoki, żeby nie móc widzieć sie twarzami. Przecież o tym wszystkim wiedzieli doskonale wszyscy ci ludzie, którzy jej podrzucali swoje niechciane w domu koty lub psy. Przez siatkę przerzucano bardzo często też nawet śmieci.
W tym Blogu zadedykowanym w całosci tej niepowtarzalnej artystce, chodzi jedynie o artystkę, o jej życie, o jej karierę... Chodzi o to, żeby poznać ją, jaką była i z tej najlepszej strony. A nie z tej diabelskiej, którzy już wszyscy znają z wielorakich publikacji. Tutaj nie chodzi o to, czy wypiła pięćdziesiątkę, czy też setkę, gdyż to nie jest to, co jest najważniejsze. Chodzi o wartosć artystyczną kobiety, której życie nie było usłane różami, ale, jednak była wielką artystką. Nie chodzi o to, żeby ją sponiewierać, tylko poznać ją, niestety, już posmiertnie od strony, za którą dużo ludzi ją kochało, a nawet uwielbiało. Przeto w tym Blogu trudno będzie znaleźć informacje napisane na "chybił trafił", tylko te, które są jej odzwierciedleniem. Nigdy nie będę Violetty Villas demonizował, gdyż, według mnie, nigdy sobie na to nie zasłużyła i nie jest to absolutnie nikomu potrzebne, a poza tym jest już tyle ludzi, którzy zajmuja się tym demonizowaniem i wygląda, przynajmniej, że dosć fachowo. Mówić o czyichś brudnych nogach nie znaczy, że ten ktoś choć faktycznie i w tej chwili ma je brudne, nie ma godności. Brudne nogi można umyć, będa czyste, a temat o brudzie przestanie mieć rację bytu. I nawet może znaleźć się ktoś, kto powie uparcie: "No tak, ale były brudne".
Violetta Villas była człowiekiem, nie była rupieciem.
Gdy bardzo potrzebowała pomocy, a potrzebowała jej bardzo,
nie było nikogo...
Wielka artystka, która rzeczywiście przejmowała się losem zwierząt, które zostały porzucone przez innych "dobrych ludzi", zwierząt, których nikt nie chciał...
I jeszcze jedno, bardzo ważne: Na większości publicznych występów Violetty Villas - jeśli nie na wszystkich - gdy zaprezentowana uprzednio artystka wychodziła na scenę, publiczność oklaskując ją, podnosiła się, wstawała natychmiast na nogi i jeśli tak się dzieje, jeśli publiczność reaguje w taki sposób, to dlaczego? ...Wiedząc o tym wielu cwaniaków się kapnęło, że była wspaniałym haczykiem na zapewnienie publiczności na jakimkolwiek wydarzeniu...
Ludzie zapełniali sale, bardzo ogromne sale...
Do tego też dojdziemy.
To video, poniżej, to tylko przykład okrucieństwa i braku litości, bezduszność, której z ogromnymi trudami starała się przeciwstawić Violetta Villas...
To głos przypadkowej kobiety, to nie głos Violetty.
To głos przypadkowej kobiety, to nie głos Violetty.
Pies płacze, kiedy jego właściciele opuszczają go na pastwę losu...
Pani Violetta pragnęła z całego serca, nie przejmując się kosztami, dać im to, czego inni "dobrzy ludzie" im nie dali.
Pani Violetta pragnęła z całego serca, nie przejmując się kosztami, dać im to, czego inni "dobrzy ludzie" im nie dali.
Ciąg dalszy nastąpi...